Polowanie bez psa, to jak Panna Młoda bez białej sukienki a wesele bez orkiestry. Preferuję przede wszystkim polowania na czarną zwierzynę, które podnoszą adrealinę , dostarczają mocnych wrażeń i nie zapomnianych chwil. A więc od 1 października zabieram ze sobą w łowisko psy, które lubują się w polowaniu na dziki. Najbardziej odpowiadają mi do tego celu Karelskie Psy Na Niedźwiedzie, nazywane potocznie "Karelami". Praca ich na dziku różni się od pozostałych ras myśliwskich bardzo istotnie. Karele zazwyczaj charakteryzują się dobrym węchem zarówno dolnym wiatrem jak i górnym a także niesamowitym słuchem, którym posługują się niemalże na równi z węchem oraz dużą ostrożnością. Właściwie ukierunkowane za młodu, pracują zgodnie z przeznaczeniem i nie sprawiają kłopotu. Swoje psy używam do polowań zbiorowych , podkładania na polowaniach dewizowych ale często też do polowań indywidualnych. W zasadzie wyodrębniłem dwie linie różniące się nieco stylem pracy , który u jednej z linii charakteryzował się większą dyscypliną , utrzymywaniem bliższych relacji z myśliwym, natomiast u drugiej większą samodzielnością i nakręcaniem się na dalekie wyprawy, Z tej racji że w kojcu znajduje się 8 dorosłych kareli na polowania indywidualne zabieram te z mocniejszą pasja łowiecką a na zbiorowe te bardziej zdyscyplinowane. Mimo to, że karle są zazwyczaj bardzo ostrożne w kontakcie ze zwierzyną, nie udało mi się uniknąć poważnych problemów na polowaniu indywidualnym. Psy odnalazły potężnego odyńca w zagajniku, zagrały jednym głosem i zaczął się horror, Zwierz na początku próbował stawiać opór ale po chwili zmienił taktykę i zaczął uchodzić wciągając psy w kolejne zagajniki znajdujące się w sąsiedztwie gdzie toczył zacięty bój o każdy centymetr łowiska. Słychać było co chwilę popiskiwanie psów i łamanie krzaków ale psy nie odpuszczały. Odyn przemieszczał się ciągle w bardziej niedostępne miejsca, Cała akcja trwała bardzo długo, w końcu zrezygnowałem z dochodzenia i udałem się do auta. Bardzo długo oczekiwałem na powrót psów, czas się dłużył a ich nadal nie było. Postanowiłem ruszyć w kierunku zagajników i tam spotkałem powracającego psa. Pozostałych nigdzie nie było, nie przyszły nawet na gwizdek, wtedy postanowiłem wróciły do domu a o poranku przyjechać w łowisko i odszukać jakichkolwiek śladów. Tak jednak nie zrobiłem, zmęczony poszukiwaniami twardo spałem, a gdy się przebudziłem trzeba było jechać do pracy. Pojechał za mnie do lasu młodszy syn Miłosz by odszukać psy. Na skraju zobaczył jednego z kareli jak powoli wraca w kierunku, gdzie wczoraj stało auto. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest coś nie tak, pies ledwie powłóczył zadem. Gdy go obejrzał, serce podeszło mu do gardła, w tylnych kończynach rany szarpane jedna przy drugiej. Zabrał go do auta i dalej pojechał szukać następnych dwóch. Los się nieco uśmiechnął bo po chwili na leśnej drodze ujrzał drugiego Karela. Po załadowaniu do auta odgwizdał na trzeciego ale nigdzie go nie było więc wrócił do domu. Przed wieczorem osobiście udałem się w łowisko na poszukiwania psa. 0bjechałem pół lasu i tez nie napotkałem jakichkolwiek śladów. Postanowiłem pojechać na skraj lasu do jednego gospodarstwa aby się upewnić czy tam nie przyszedł, Jadąc w kierunku zabudowań po chwili zauważyłem w lusterku, że coś biegnie za autem. Zatrzymałem się i zobaczyłem swojego karela 'BOSSA". Otworzyłem pakę na terenowcu żeby wskoczył i zobaczyłem, że pies ma problem się odbić od gruntu żeby wskoczyć na pakę. Myślałem że jest bardzo zmęczony i chciałem mu pomóc ale ten warknął do mnie jak go chwyciłem za zad. Wtedy zobaczyłem, że jego tylna lewa noga jest bezwładna. Tuż za stawem skokowym ( przy pięcie) pies ma przecięte ścięgno. Strasznie to wyglądało, pies z podkuloną nogą poruszał się na pozostałych trzech. Udałem się z psem bezpośrednio z łowiska do miejscowego weta o pomoc, ale okazał się bezradny. Natychmiast przewiozłem psa do specjalistycznej kliniki w Lublinie gdzie miał udzieloną pomoc. Okazało się, że ścięgno achillesa zostało całkowicie przecięte i trzeba robić rekonstrukcję. Piesek przebywał prawie 3 m-ce w klinice Lubelskie Centrum Małych Zwierząt LCMZ na Stewczyka w Lublinie, miał wykonane dwa zabiegi, za drugim razem zablokowany został staw skokowy poprzez nawiercenie 4 otworów w kości i wstawienie drutów blokujących poruszanie stawem. Ścięgno zostało zszyte i zaczęło powoli się zrastać, co wydawało się nie możliwe do osiągnięcia. Użyte zostały najnowsze metody w leczeniu włącznie z osoczem bogato płytkowym. Upłynęło już 8 m-cy od zabiegu , Boss porusza się na czterech nogach, nie kuleje ale też nie zabieram go na zagrodę dziczą żeby brał czynny udział w treningu. czekam aż ścięgno odpowiednio się wzmocni i nie będzie zagrożenia , że może się zerwać. Mam dużą nadzieję, że jeszcze będzie mógł się wykazać i to nie raz swoją wielką pasją łowiecką i odwagą. Poniżej kilka fotek z polowań i pechowa kontuzja Bossa.
Puszcza Knyszyńska 2012r,- po Mszy Świętej odprawa myśliwych przed polowaniem.
Zwierzyna upolowana przez Litwinów w pierwszym dniu polowania.
BOSS i BINGO nazywany -(Lampo), to dwuletnie Karelczyki na pierwszym polowaniu zbiorowym.
Drugi dzień polowania, krótka odprawa przed wyjazdem w Puszczę Knyszyńską. Nasze 4 pieski były nadal nie strudzone, szwedzkie pędzenie dało im możliwość wybiegania się i wypracowania wielu sytuacji.
Tydzień po polowaniu w Puszczy Knyszyńskiej
BOSS doznał poważnego urazu. Potężny odyniec rozpruł mu udo i uciął ścięgno achilesa. Pies przebywał 3 m-ce w Lubelskim Centrum dla Małych Zwierząt, gdzie miał dwa razy robioną operację. Za drugim razem miał robioną blokadę stawu skokowego, która polegała na wierceniu czterech otworów w kości i założeniu drutów połączonych ze sobą na sztywno. Blokada zapobiegała poruszanie stawem a przede wszystkim napinanie ścięgna achillesa i obciążanie stopy. Na szczęście druga operacja zakończyła się pomyślnie a pies po dwu letniej przerwie powrócił do polowaczki z jeszcze większym zapałem, nie odpuszcza dzikom w każdej sytuacji, lecz robi to z większym profesjonalizmem i rozwagą.
Po prawej stronie BOSS po kontuzji.
Styczeń 2016 r. polowanie dewizowe z Duńczykami przy obwodzie Kaliningrackim.
Polowanie zbiorowe z prawem strzału k / Janowa Podlaskiego
Polowanie dewizowe Konstantynów, pierwszy dzień nie zapowiadał rewelacji ale kolejne pokazały ogromną ilość dzików, w każdym pędzeniu były dziki nawet po kilka watah. Psy miały dużo pracy i wykonały ją perfekcyjnie włącznie z dochodzeniem postrzaków. Strzałów było co niemiara a dzików pozyskiwano dziennie ponad 20 szt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz